Zbliża się koniec karnawału, z tej okazji warto wspomnieć o tradycji, która dla starszych mieszkańców będzie wspomnieniem czasów młodości, a dla młodszych ciekawą historią.
Trzy ostatnie dni karnawału nazywano m.in.: ostatkami, kusymi (diabelskimi) dniami. Podczas tych dni przed nadchodzącym wielkim postem, starano się napić i najeść do syta, wytańczyć, a także wybawić się. Tańczono, więc i bawiono się, a na ulice wsi, miasteczek i przedmieść wychodziły korowody wesoło pląsających i płatających figle przebierańców.
Zróżnicowaną galerię postaci odgrywanych w zapusty można podzielić na trzy grupy. Postacie zwierzęce naśladowane przez przebierańców. Postacie ludzkie, reprezentujące wybrane typy etniczne, zawodowe i środowiskowe oraz postacie „swoich”, przedstawianych w przełomowych momentach ludzkiego żywota — narodzin, zaślubin i śmierci. Postacie fantastyczne, nieobecne w naszym świecie, a ukazywane, jako istoty cielesne, odznaczające się swoistymi cechami i zachowaniami. Każda część ubrania, rekwizytu, pomalowane twarze mają swoje symboliczne znaczenie. Odwiedzając domostwa wygłaszali oracje. Przebierańców chętnie goszczono, wierzono, że ich pochody, przyśpiewki ludowe, zabawy i harce pobudzają życie w przyrodzie i są zapowiedzią zbliżającej się wiosny. Domownicy obdarowywali ich jajami, serem, mlekiem, faworkami, czy ciastami.
Grupy zapustnych przebierańców określano nazwami gwarowymi i taka zachowała się w Dulowej czyli „Suzaje”.
„Jak suzaja przyjdzie,
Wielkie szczęście będzie,
Wojtek się ocieli,
Krowa za mąż wyjdzie”